D. Rogowska: Skutki hejtu w internecie i Facebooku

W czasach nieustannie postępującej rewolucji technologicznej, niemal każdy człowiek posługuje się narzędziami, pozwalającymi w każdej chwili na połączenie się z Internetem. Nieograniczony dostęp do sieci, masowe powstawanie portali społecznościowych, internetowych stron plotkarskich, czy też forów internetowych, mających na celu wyłącznie wyszukiwanie i omawianie błędów, potknięć i wypowiedzi celebrytów, jak również wszechobecne poczucie anonimowości, spowodowało, że użytkownicy Internetu z dużą lekkością podchodzą do własnych wypowiedzi, nieczęsto obraźliwie i wulgarnie ferując sądy. Często są one niepoparte żadnymi rzeczywistymi podstawami, wynikającymi jedynie z braku sympatii, chęci zaszkodzenia innym osobom czy też czystej złośliwości publikującego. Pytanie, czy w dobie powszechności opisanych sytuacji, osoba, na temat której publikowane są krzywdzące treści i komentarze, m. in. na łamach portalu Facebook, dysponuje prawem ochrony swojego dobrego imienia i innych dóbr osobistych jest oczywiście retoryczne. Dotyczy to szczególnie publicznego oskarżania zarówno osób prywatnych, jak i publicznych, o popełnienie przestępstw lub innych czynów niedozwolonych.

 

Odpowiedzią na to jest niewątpliwie instytucja ochrony dóbr osobistych, uregulowana w przepisach art. 23 i 24 Kodeksu cywilnego, chętnie wykorzystywana w przypadku, gdy naruszenia dokonano w formie publikacji prasowej, na antenie programu telewizyjnego, czy nawet bezpośrednio w stosunku do pokrzywdzonego – w formie ustnej czy pisemnej. Wątpliwości może jednak budzić, jak rozłożyć i ocenić odpowiedzialność prawną z tytułu naruszenia tych dóbr w formie opublikowanego komentarza lub wpisu w Internecie, w szczególności zaś, gdy bezpośrednim sprawcą nie jest dziennikarz czy pracownik danego portalu informacyjnego lub plotkarskiego, a zwykły użytkownik strony. Co do zasady bowiem, za treści publikowane na łamach portalu odpowiedzialność ponosi – zgodnie z przepisami o świadczeniu usług drogą elektroniczną – podmiot świadczący hosting. Dotyczy to przypadków, gdy posiada on wiedzę o bezprawnym charakterze udostępnionych za jego pośrednictwem danych, a także sytuacji, gdy, mimo otrzymania urzędowego zawiadomienia lub uzyskania wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze udostępnionych danych, nie uniemożliwił on dostępu do nich (zob. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 14 stycznia 2015 r., sygn. akt II CSK 747/13). Dotyczy to jednak w większości przypadków spraw, kiedy autora komentarza nie sposób ustalić, jak również przy dużej liczbie obraźliwych komentarzy, np. pod artykułem opublikowanym na stronie internetowej. Przykładem obciążenia odpowiedzialnością administratora portalu jest proces prowadzony przez adw. Romana Giertycha, działającego w imieniu byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, przeciwko wydawcy gazety Fakt (zob. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 24 listopada 2017 roku, sygn. akt I CSK 73/17).

Mając jednak na względzie globalny zasięg portalu społecznościowego Facebook, miliony lub wręcz miliardy komentarzy, publikowanych dziennie na jego łamach, jak również ogromną swobodę użytkowników w zakresie treści i liczby zakładanych kont, nie sposób przerzucić na taki podmiot odpowiedzialności za każdy obraźliwy wpis.

Wątpliwości, co do dopuszczalności obciążenia konkretnej osoby odpowiedzialnością rozwiał Sąd Apelacyjny w Katowicach już w 2014 roku, wskazując w wyroku z dnia 20 lutego 2014 roku, wydanym w sprawie o sygn. akt I Aca 1047/13, że za dokonanie wpisów, czy też umieszczenie wypowiedzi obrażających w Internecie, odpowiedzialność na podstawie art. 23 i 24 Kodeksu cywilnego ponosi bezpośredni sprawca naruszenia, a więc osoba, która sporządziła i umieściła wyżej wymienione wpisy w Internecie.

W dwóch sprawach prowadzonych przed Sądem Okręgowym, a następnie Sądem Apelacyjnym w Gdańsku, w których powyższe orzeczenie zostało przywołane przy ocenie legitymacji biernej pozwanego – osoby, która opublikowała inkryminowany komentarz, zarzucając w nim – bez rzetelnego i merytorycznego wyjaśnienia swoich twierdzeń – popełnienie przestępstwa, jednoznacznie stwierdzono, że publiczne formułowanie gołosłownych oskarżeń o kradzież mienia w formie wpisu na portalu Facebook jest niedopuszczalne i stanowi naruszenie dóbr osobistych. Sądy obu instancji uznały, że takie oskarżenia nie mogą być traktowane jako dopuszczalna krytyka, bo odnoszą się do konkretnych zarzutów, które można i należy oceniać w kategoriach prawdy lub fałszu. Emocje lub spory osobiste nie mogą wykluczać odpowiedzialności za zarzuty popełnienia przestępstwa wygłaszane w przestrzeni publicznej.

Co istotne, Sądy obu instancji poczyniły ocenę, czy sprawca naruszenia, będącego publikacją w „anonimowej” przestrzeni portalu społecznościowego, może uwolnić się od odpowiedzialności, wskazując, że nie jest autorem wpisu wyłącznie poprzez proste zaprzeczenie, że profil z Facebooka nie należy do niego. Nie tylko prawomocnie orzeczono, że podniesienie zarzutu o ww. treści jest niewystarczające do oddalenia powództwa, ale także przerzucono na stronę pozwaną ciężar dowodu w przedmiocie wykazania tych okoliczności.

Opisane postępowania dowodzą, że Internet – pomimo fałszywego poczucia bezpieczeństwa – nie jest przestrzenią anonimową, umożliwiającą bezkrytyczne i nierzetelne wyrażanie bezpodstawnych twierdzeń i ocen. Mając jednak na względzie specyfikę roszczeń o ochronę dóbr osobistych, podkreślić należy, że nie każda wypowiedź – nawet drastyczna i wulgarna – zawsze będzie uprawniała osobę, której dotyczy, do podjęcia kroków prawnych, celem dochodzenia roszczeń, o których mowa w przepisie art. 24 k.c. (tj. zaniechania tego działania, dopełnienia czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności złożenia odpowiedniego oświadczenia, zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny). Elementem koniecznym jest bowiem wykazanie, że po stronie powodowej powstała krzywda.

Niezależnie jednak od formalnych aspektów powództwa o ochronę dóbr osobistych, w świetle powyżej opisanych przypadków, wyrazić należy nadzieję, że coraz częściej wydawane wyroki w przedmiocie tzw. internetowego hejtu, w tym również opisane orzeczenia Sądów w Gdańsku, stanowić będą kolejny krok do ukrócenia ograniczenia napastliwych lub agresywnych zachowań  w sieci.